Komentarze: 6
zawsze kiedy juz usiade przed komputerem,odchodzi ode mnie pewnosc siebie i staranny misterny plan tego,co chcialam napisac.moze to monitor mnie oniesmiela...
zawsze kiedy juz usiade przed komputerem,odchodzi ode mnie pewnosc siebie i staranny misterny plan tego,co chcialam napisac.moze to monitor mnie oniesmiela...
chcialabym miec takie miejsce,gdzie nikt mnie nie znajdzie...
ruzc kiedys pisal o kokonie.ja dodam cos od siebie. mam swoj kokon.im lepiej poznaje siebie,tym mocniej sie zaciska na mnie.jest tu cieplo i cicho.boje sie,ze kiedys zostane tu na zawsze.boje sie,ze to kiedys jest juz teraz..."jutro brzmi jak nigdy"? nie,dzisiaj brzmi jak nigdy.
obudzil sie we mnie sentyment.do mojego ukochenego Marilyn Manson zreszta. zauwazylam,ze oni maja wszystko,co w muzyce najpiekniejsze.genialne sample Gacy`ego, elektryzujacy glos Warnera,ktory czasem glaszcze i piesci,a czasem jest brudny,niemalze straszny,cudowny rytm perkusji Ginger Fisha,najlepsze solowki gitarowe John5`a (przy nim Berkowitz i ZimZum to przedszkolaki,chociaz trzeba im przyznac,ze "Antichrist Superstar" to jedna z najlepszych plyt:) ) no i wibrujace basy Ramireza.i czego tu sie czepiac? wirtuozeria na kazdej plaszczyznie.
dzisisja troche inna.czeka na mnie ostatnie starcie z okrutnymi nauczycielami i zaczna sie 2 miesiace blogiego spokoju...smutno mi.nie wiem czemu...jak to sie mowi? tesknie? hehe,tylko za kim? bo juz nie za M. juz dawno nie za nim.